Kto mnie obserwuje, ten wie, że tydzień temu na facebook.com/betipingwinek wspólnie zaczęliśmy akcję „ POST RIPOST”, w którym zbieramy krzywdzące i pełne stereotypów komentarze ludzi z ulicy na temat niepełnosprawności. A to po to, by je potem prostować i zmieniać. Tym, którzy się zaangażowali bardzo dziękuję. Widać, jak przenikliwie obserwujecie i analizujecie rzeczywistość, a Wasze wnioski i przemyślenia są bardzo ciekawe i wiele wnoszą. Odzew do dzisiaj był niewielki. Stąd, wczoraj dołączyłam do kolejnej grupy, która zrzesza osoby z różnym rodzajem niepełnosprawności, nie tylko MPD. I przy okazji pytania o stereotypowe reakcje, udostępniłam ten komiks ze starszą panią. Większość osób, które do tej pory skomentowały, potwierdziła, że oni też doświadczyli podobnej sytuacji. Usłyszeli, na przykład: „dziecko, a siedzi”. Jedna dziewczyna opowiedziała, że była nawet uderzana po nogach laską, bo starszej pani tak bardzo „zależało”, żeby usiąść na „swoje” miejsce i nie docierało do niej, że dziewczyna jest niepełnosprawna, więc wypadałoby zostawić ją w spokoju i usiąść obok. Ale pojawiły się też komentarze dotyczące innych kwestii i sytuacji. A ten wpis zainspirował komentarz pewnego pana, któremu zdarza się słyszeć słowa w rodzaju: „Każdy może sobie kupić legitymację niewidomego”. To mi przypomniało, że ja kiedyś też na prośbę o ustąpienie miejsca, usłyszałam od dziewczyny na oko w moim wieku: „Dlaczego mam ustępować? Skąd mam wiedzieć, że nie udajesz?” To wszystko kazało mi się zastanowić i dowiedzieć, dlaczego jesteśmy tak często nieufni i podejrzliwi i zakładamy z góry, że ludzie nie mają dobrych intencji i próbują nas oszukać.
Oto do czego udało mi się dotrzeć.
Profesor Janusz Czapiński co dwa lata bada poziom zaufania w naszym kraju. Tylko 14 proc. Polaków wierzy, że ludzie, poza kręgiem najbliższych, to jest: dalsi znajomi, sprzedawcy, ludzie spotkani na spacerze w parku czy na przystanku, mają wobec nich dobre intencje. W krajach skandynawskich wierzy w to ponad 70 proc. badanych. Można po tym stwierdzić, że główny przekaz, z którym wchodzimy z domu i wchodzimy w relacje, brzmi: „uważaj, obcy jest niebezpieczny”.
Może teraz jest inaczej, lepiej. Ale za czasów mojego dzieciństwa, czyli w latach 90., chyba każdy słyszał od swoich rodziców; „ nie rozmawiaj z nieznajomymi”, „jak będziesz niegrzeczny/a, to pan cię zabierze”. Mnie nawet policjantami straszono. Co z tego, że policja to zawód zaufania publicznego i dziecko nie powinno bać się „złego policjanta” i powinno bez strachu i wahania w razie potrzeby poprosić go o pomoc Chociażby kiedy się zgubi.
Zaufanie do ludzi i świata zabija w dzieciach również nadmierna opiekuńczość i chronienie ich przed wszystkimi trudnościami i problemami. Niektórzy rodzice zawożą dzieciaki do szkoły, potem na wszystkie zajęcia pozalekcyjne, mówią im dokładnie, co mają robić i kiedy. Przez to dziecko nie ufa własnym decyzjom, nie ma przekonania, że może samo dobrze ocenić sytuację i rozwiązać swoje problemy. Nie ufa sobie, a więc i innym. Ja, na przykład, jako dziecko regularnie słyszałam, że mam uważać, bo zaraz się zabiję. Nie mogłam się przewracać, bo rodzice myśleli, że należy zrobić wszystko, żebym się nie przewracała. I dalej tak myślą. Ostatnio dwa razy się wywróciłam ma rowerze trójkołowym. Co jest niemałym osiągnięciem, biorąc pod uwagę, że tylne koła są duże i dość szerokie. Od razu usłyszałam, że nie powinnam jeździć sama.
Poza tym, w Polsce silny nacisk kładzie się na tworzenie więzi z bliskimi osobami: z rodziną, z kolegami z klasy, z własnym zespołem. Przy okazji wyraźnie oddzielamy się od innych. Pilnujemy podziału na klasy A i B i rywalizujemy, kto osiągnie większą średnią. Potem podziały się trochę zmieniają. Dzielimy się na: prawdziwych Polaków i zdrajców, na Czerwonych i Zielonych, na tych po lewej i po prawej stronie. Natomiast zaufanie i poczucie bezpieczeństwa buduje się na pozytywnych doświadczeniach z relacji z różnymi i odmiennymi osobami. Oraz na współpracy. Zaufanie najbujniej rośnie, kiedy nasza życzliwość spotyka się z życzliwością ze strony innych. Kiedy prosząc o pomoc, dostajemy ją.
Wyjaśnieniem tego narodowego braku zaufania może być też to, w jaki sposób opowiadamy naszą historię. Będąc Polakiem, łatwo jest ulec wrażeniu, że doświadczyliśmy jako naród więcej krzywd, byliśmy mocniej ciemiężeni. Tymczasem niemal każde państwo ma krwawą i naznaczoną wojnami przeszłość. Nasza wcale nie jest wyjątkowa na tle innych. Różnimy się tylko opowieścią o tych wydarzeniach. Nasza narracja historyczna skupia się na klęskach: powstań, bitew, potyczek. Świętujemy wydarzenia, które wiązały się z licznymi ofiarami i poświęceniem życia w walce z wrogiem. Trudniej przychodzi nam chwalenie się i opowiadanie o wydarzeniach, które wymagały umiejętności współpracy, przedsiębiorczości, kreatywności czy intelektu.
To skupienie na tym co złe i negatywne widać nie tylko od święta, także w codzienności. Stojąc w korku, skupiamy się na osobie, która się wcisnęła, pomijamy tych, którzy nas przepuścili, uśmiechnęli się. Po wakacjach mówimy o dniach, kiedy padało, zapominamy wspomnieć o tych słonecznych. Po powrocie do domu, opowiadamy o tym, jak pani przy kasie była niemiła, nie napomkniemy już o tym, że ktoś nas przepuścił w kolejce do kasy, kiedy nam się bardzo spieszyło.
A zaufanie jest nam bardzo potrzebne. Jego brak hamuje wszelkie inicjatywy. Kiedy spodziewamy się, że ludzie będą działali na naszą niekorzyść, będą tylko utrudniać, nie angażujemy się dostatecznie. Boimy się wyjść na frajerów, którzy za dużo z siebie dają. Czasem wręcz pozostajemy zupełnie bierni. Ludzie, którzy nie ufają innym, uważają, że nie warto działać społecznie, organizować się, pomagać słabszym. Stają się również nazbyt ostrożni i mało twórczy. Cierpi na tym ich rozwój. Zaufanie bardzo ułatwia zawieranie umów, negocjacje, skraca czas podejmowania decyzji, sprzyja długoterminowym działaniom i wymianie wiedzy.
Bardzo pozytywne jest jednak to, że nawet jeśli mamy bardzo niski poziom zaufania społecznego, to można go świadomie zwiększać. Wiedząc, że tragedie i klęski się dobrze klikają i oglądają, możemy ograniczyć ich przyswajanie. Albo wybierać te pozytywne wiadomości. Są nawet całe strony, które robią to za nas: Dobre Wiadomości, Dobra Strona Internetu, Some Good News. Wszystkie one, skupiają się tylko na tym, że ludzie są dobrzy i robią dobrze.
Przed snem warto sobie pomyśleć i przypomnieć, co mnie dobrego dzisiaj spotkało.
Po jakimś czasie takiej praktyki szybciej, i bez większego skupiania się, będziemy zauważać dobro. Tak mówi Martin Seligman, twórca psychologii pozytywnej. Ten, który jako jeden z pierwszych przestał badać chorobę, zaburzenia i braki. Zamiast tego skupił się na szczęściu i dobrostanie, próbując dociec, co takiego ludzie mają, co czyni ich zadowolonymi z życia. Twierdzi też, że kiedy opowiadamy o dobrych wydarzeniach, przeżywamy je jeszcze raz, one wtedy do nas docierają, zapisują się w świadomości i to nam pomaga nastroić się pozytywnie. Co jest chyba dość intuicyjne.
Czuję się po części winna temu, że przez akcję POST-RIPOST skupiłam Waszą uwagę na przykrościach, jakich doznajecie od ludzi na ulicy. I być może utwierdziło Was to trochę w przekonaniu, że ludzie są źli i nie warto im ufać. Mogło Wam to wykrzywić obraz. A przecież tych pozytywnych i dobrych reakcji jest znacznie więcej. I dobrze jest je dostrzegać. W związku z tym, dla równowagi, proponuję akcję WIĘCEJ WDZIĘCZNOŚCI i proszę, byście podzielili się najbardziej pomocnymi i życzliwymi zachowaniami i reakcjami, z jakim spotkaliście się ze strony obcych ludzi.
Wierzę, że ludziom łatwiej będzie uniknąć negatywnych zachowań, kiedy dostaną przykłady pozytywnych i będą je po prostu naśladować.
Jednocześnie zapewniam, że akcja POST RIPOST nadal trwa. Obie będą prowadzone równolegle. I komiksy powstaną z obu. Proszę, pozostańcie aktywni, bo bez Was nic.