Kategorie
Wszystkie wpisy

Co ci się stało? Wypadek jakiś? Czyli czy wypada pytać o przyczynę niepełnosprawności

Często słyszę te pytania na przystanku od osób starszych. W ogóle różne osoby pytają. I w różnych miejscach i sytuacjach. Ale osoby starsze jednak najczęściej. Zazwyczaj to jest ich sposób na rozpoczęcie rozmowy. Mają dużo niezgody na niepełnosprawność młodych ludzi, często mają taką wizję świata, w której ograniczenia sprawności i ból dotyczą tylko starości. Młodość ma się wyszumieć. Czasem też mocno da się wyczuć, że potrzebują rozmowy. Albo wysłuchania. Chcą po prostu opowiedzieć mi swoją historię. Cieszę się, jeżeli mogę im w ten sposób pomóc.

Po tylu latach powinnam mieć już gotową formułkę odpowiedzi. Taką, którą recytuję automatycznie, bez zastanowienia i bez emocji. Pewnie wielu taką ma. Ja nie. Zawsze zaskakują mnie podobne pytania. Przecież ja na przystanku myślę, jak się najlepiej przesiąść, ile mam czasu, czy zdążę i że bardzo chce mi się kawy. Jak każdy. A tu takie nagłe wyrwanie z zamyślenia i przypomnienie, że jednak się wyróżniam. Zaczynam wtedy dobierać słowa, zastanawiam się, próbując zdecydować, czy mam czas i siły na edukowanie. Zazwyczaj, kiedy zaczynam odpowiadać, to jeszcze tego nie wiem, nie zdecydowałam. Ale zdarzyło mi się powiedzieć: Tak, wypadek. Zaznaczyć podwójną linią tę kropkę i odejść.

Wiele osób ma dystans do kwestii swojej niepełnosprawności, nie ma żadnego problemu, by o niej opowiadać, a nawet czuje misję edukowania i uważa, że im więcej przeciętnych osób zapyta, tym więcej będzie wiedziało. Urośnie świadomość, a zmniejszy lęk. I w ten sposób poświęcając swój czas, pomoże sobie i wszystkim z niepełnosprawnością.

Ja polecam jednak nie pytać o to w pierwszych słowach, na samym początku. A najlepiej poczekać, aż osoba sama zdecyduje się opowiedzieć. Bo na pierwszy rzut oka często nie da się stwierdzić, czy niepełnosprawność jest wrodzona, czy nabyta i od jak dawna istnieje. Nigdy nie wiadomo, czy takim pytaniem nie otworzymy rany. Czy nie przywołamy trudnych emocji i ciężkich wspomnień, takich jeszcze nie przepracowanych. Często niepełnosprawność jest wynikiem poważnego wypadku, więc osoba doświadczyła traumy i może nie być gotowa, by wracać do tego myślami i przeżywać na nowo. Nawet jeżeli szybko to wyczujemy, nie będziemy wnikać i drążyć, to i tak jej myśli zostały już przekierowane.

Bywa też, że niepełnosprawność wynikła z błędu tej osoby: z braku rozwagi, zbytniej brawury, zignorowania zasad bezpieczeństwa. Albo wręcz ekstremalnie: jest konsekwencją próby samobójczej. Wtedy jest to najbardziej osobiste pytanie. Nierozerwalnie związanej ze wstydem. Nikt raczej nie chciałby o tym opowiadać komuś nowo poznanemu. Albo przypadkowej osobie na ulicy. Chociaż zawsze można zdecydować ile i co opowiedzieć. Albo odpowiedzieć, że nie chce się odpowiadać, bo to zbyt trudne. Ale wiadomo, jak to bywa z asertywnością. Szczególnie o nią trudno, kiedy bardzo potrzeba akceptacji.

Kiedy pyta dziecko, to co innego. Ono zawsze może. Od jakiegoś czasu wprawiam się w tym, by umieć odpowiednio dostosować komunikat do wieku dziecka. Idzie mi raczej słabo. Używam zbyt wielu i zbyt trudnych słów. Ogólnie tak mam, że rozmawiam z dzieckiem, jakbym rozmawiała z dorosłym. Ale pracuję nad tym. Ważne, by rodzic nie strofował dziecka za zadanie takiego pytania, żeby nie dał mu odczuć zakłopotania, niepewności, wstydu czy lęku. Wtedy ono wyczuje, że coś jest nie tak, że trzeba zachowywać się inaczej w kontakcie z osobą z niepełnosprawności: unikać patrzenia, podchodzenia, czy nawet rozmowy. Reakcja rodzica na pytania dziecka dotyczące niepełnosprawności może mieć duży wpływ na jego późniejsze postrzeganie i stosunek do inności w ogóle Nie ucinaj tematu. Tłumacz, że niepełnosprawność może przydarzyć się każdemu. Zwróć uwagę na to, co jest dla dziecka i tej osoby wspólne, co ich łączy. Może to być kolor ubrania. Albo że wspólnie czekamy na autobus i pewnie tak samo się denerwujemy, że się spóźnia. Możesz też zwrócić uwagę na coś, co ta osoba ma fajnego. Zawsze coś ma. Niech to będzie uśmiech, nalepka na wózku, czy pies-przewodnik, którego jednak nie można głaskać, choć bardzo by się chciało.

W sytuacji, gdy osoba z niepełnosprawnością występuje w roli eksperta: jest wykładowcą, przedstawia ci w banku opcje kredytowe albo próbuje dobrać do ciebie ubezpieczenie, to wtedy nie jest najlepszy moment na takie pytania. Bo dajesz odczuć, jak bardzo skupiasz się na niepełnosprawności, że trudno ci dostrzec wiedzę i umiejętności I tylko czekasz, kiedy w końcu zacznie Cię motywować i mówić, że możesz wszystko, jeśli tylko zechcesz.

Beata Ebert

Autor: Beata Ebert

Mówią mi Beti, ale to niewiele mówi. „Gleba” byłaby ksywą znaczącą. Bo jakoś tak silnie ciągnie mnie do ziemi i trudno mi utrzymać pion. Często sprawdzam, czy chodnik jest właściwie wypoziomowany. Kiedy dopuszczą konkurencję sportową: bicie głową o glebę, zdobędę medal. Z ziemniaka.
Możesz zobaczyć mnie, jak trzymam klasę, klęczącą przed drzwiami, lodówką, śmietnikiem czy kasą.

Lubię składać słowa i stykać znaczenia. Nieumiejętność liczenia zmusza mnie do płacenia kartą.

Każde wyjście to dla mnie wyprawa. Do dżungli. W nocy. Bez maczety. Z chińskim przewodnikiem.

Nie pójdę do nieba, bo boję się schodów i wysokości. Winda akurat będzie pewnie w naprawie. Mogę smażyć się w piekle. Ale tylko na głębokim oleju. I jeżeli obok będzie smażyć się karkóweczka.

Gdybym powiedziała, że nie biegam, skłamałaby: nigdy nawet nie biegłam. Ale mówię biegle. Po pongielskiemu.

Jeśli chcesz mnie lepiej poznać, zatrzymaj się albo idź obok mnie. Nie wyprzedzaj, bo nie zdołam Cię dogonić. Nie idź też za mną, bo oboje się zgubimy. Możesz mnie czasem podwieźć. Ale nie zawieść ani zwodzić.

Jeśli chcesz pokazać mi, że mnie lubisz, daj mi swój czas. Nie próbuj pomóc, próbuj zrozumieć. I bądź cierpliwy.

Kojarzysz taką nalepkę na paczkach i przesyłkach: „Uwaga, szkło!”? Ja powinnam nosić taką z napisem: „Uwaga, czujący człowiek!.” Przez to proszę, zostaw ostre słowa, uszczypliwe komentarze i szpile przed wejściem na ten blog, a wszystkim nam będzie tu dobrze i bezpiecznie.