Powyższe powiedzenia chociaż okrągłe, gładkie i błyszczące, mogą być trujące. A to dlatego, że wszystkie one pełną odpowiedzialnością za sytuację, w jakiej się znajdujemy obarczają nas samych i nie dopuszczają innych, zewnętrznych czynników. Nieprzypadkowo użyłam słowa obarczają, bo za każdym razem, gdy je słyszę, czuję, że osoba, która je do mnie kieruje za wszystko, co mi nie wychodzi, obwinia mnie. Najwyraźniej jestem zbyt leniwa. Widocznie za mało się staram i za mało uśmiecham, bo przecież wszystko zależy ode mnie. Gdybym tylko bardziej chciała i bardziej się postarała. Gdybym mniej narzekała, wzięła w garść, zacisnęła zęby…
Wtedy pracodawca na pewno doceniłby mnie, chociaż osoba pełnosprawna pracuje szybciej i może pracować dłużej, nie trzeba się jej uczyć, łatwiej się wpasowuje i nie wymaga dodatkowego urlopu.
Powinnam po prostu się szerzej uśmiechać i intensywniej wizualizować, wtedy to magicznie pojawi się winda w miejscu schodów na Dworcu Zachodnim.
Wystarczy tylko odpowiednio długo promieniować dobrą energią na środku biblioteki, żeby wszystkie książki zamieniły się w audiobooki i niewidzący nie mieli już utrudnionego dostępu.
Prawda? No nie całkiem.
Nie żyjemy w próżni.Nie jesteśmy samowystarczalni. Rodzimy się w określonym środowisku, zaplątani w sieci społeczne i zależności. Do tego świat, jaki nam dano, dostosowanym jest do potrzeb większości. I nie trzeba być niepełnosprawnym, by czuć się często pominiętym i niezaopiekowanym. Wystarczy być leworęcznym, wysoko wrażliwym albo wybitnie zdolnym. W każdym przypadku, musimy znaleźć ludzi, którzy nas wesprą, zrozumieją (Tak, myślę teraz o Panu. Uwielbiam i przytulam!), którzy zobaczą w nas potencjał, a nie problem. Oczywiście, jest coraz lepiej. Świadomość rośnie. Ale nadal trzeba mieć silną i stabilną konstrukcję psychiczną, żeby wiele razy doświadczać odrzucenia i niezrozumienia. Albo wręcz niechęci. By się nie poddać i nie wycofać.
Każdy startuje z innego poziomu. Z innego domu. Z innym bagażem emocjonalnym, psychicznym i genetycznym. Z różnymi przekonaniami i predyspozycjami. Nie dostajemy po równo.
Wiara w sprawiedliwy świat, a także potrzeba posiadania pełnej kontroli i wpływu na sytuację leży w naszej naturze. Daje nam to poczucie bezpieczeństwa i przewidywalności, zmniejszając tym samym lęk. Myślimy: jak będę postępować dobrze, pracować ciężko, będę dobrym człowiekiem, spotka mnie nagroda. Świetnie, co? Zachęta do czynienia dobra. Nie tylko. Bo zakłada też, że dostajesz to, na co zasłużyłeś. Zatem, jeśli spotkało cię coś złego, to widocznie zrobiłeś wcześniej coś złego, sam doprowadziłeś do takiej sytuacji. Taka kara. To czyni z ofiar winnych. To przez ten mechanizm gardzimy biednymi.Bo są leniwi i roszczeniowi. a jeśli kobieta została zgwałcona, to jej wina, bo widocznie była ubrana wyzywająco, pewnie szlajała się pijana po nocach. Uważajmy na ten mechanizm.
Może i jestem sterem, żeglarzem i okrętem, ale nie mam wpływu na wodę, wiatr ani piratów.