Rzeczywiście, nie byłam nigdy chora na raka, ale to z czym zmagam się teraz jest dla mnie trudne i może mnie przerastać. A może jednak nie może? Bo takim komentarzem komunikujesz mi, że mój problem nie jest ważny, jest nieprawdziwy. Tylko dlatego, że inni mają gorzej. Ale choćbym na zawołanie uroniła łzę nad dzieckiem bez włosków w szpitalu, to w żaden sposób nie rozwiązuje mojego problemu. Ponadto czuję wstyd, bo mi dajesz do zrozumienia, że źle znoszę sytuację, za bardzo przeżywam i moje reakcje powinny być inne. W skrócie: mam błahy problem i w dodatku źle do niego podchodzę. Dramatyzuję. To bardzo zamyka, utrudnia komunikację i sprawia, że odechciewa mi się kontaktu.
Jeżeli na dany moment to, z czym się zmagam uznaję za najtrudniejsze, to można to porównać z Twoim najtrudniejszym doświadczeniem czy problemem. Cokolwiek by to nie było. Nieważne, czy chodzi o złamaną nogę ulubionej lalki, jak w przypadku 4-latki, rozpad wieloletniego związku czy utratę pracy.
Chciałabym usłyszeć; „No jasne, że tak czujesz, masz do tego prawo”. „To zrozumiałe, że się boisz”, „To nie przez okres, to emocje, one nie są złe. One są”, Jeżeli już musisz coś mówić. Bo w sumie to nie musisz nic mówić, wystarczy, że jesteś i mogę Ci opowiedzieć.
Co więcej, zawsze może być gorzej. Można przebijać bez końca i bagatelizować każdy problem. Nie masz dwóch rąk? Jest Nick Vujcić, on jest korpusikiem i zobacz, uśmiecha się. Jesteś korpusikiem? Ciesz się, że cię rodzice nie oddali i nie jesteś bezdomny gdzieś na Wyspach Brytyjskich, gdzie ciągle pada deszcz. Komu i w którym miejscu można będzie w końcu nagrodę zapłakać? Kiedy jury łaskawie uzna, że już jest naprawdę i bez wymyślania źle? Pewnie nikomu nigdy. Bo nawet jak już dojdzie się do Hioba, to zawsze wyżej, gdzieś tam hen, ponad wszystkim, jest jakiś bóg. Który ma PLAN. I należy zawierzyć mu, zacisnąć zęby w chociaż cienki uśmiech i niewzruszenie przyjmować swój los. Bo to na pewno wszystko ma sens, tylko teraz go jeszcze nie widać.
Żyjemy w świecie, gdzie emocje podzielone są na dobre i złe. Można i należy pokazywać, że jesteś szczęśliwy. Ale też umiarkowanie, bez szaleństw. Przecież nie będziesz się cieszyć jak wariat. Bo będą patrzeć podejrzanie. Może nawet przesiądą się, tak na wszelki wypadek, dalej od ciebie. Bo jesteś nieobliczalny. A te „złe” trzeba zamknąć, zaszyć, stłumić i zdusić. Żeby inni nie czuli się niekomfortowo przy tobie. Nie wolno przecież zarażać złym nastrojem. Uczą nas tego od dziecka. „ Nie płacz, przecież nic się nie stało.” „ Przestań się mazać, nie masz powodu.”, „Tylko chodzisz i marudzisz, wiecznie jakiś problem masz.”
Mówienie ludziom, że nie mogą czuć się źle, sprawia że przestają mówić. Ale nie przestają czuć.Te emocje nie znikają, tylko się kumulują, cały czas szukając ujścia. I znajdują: w krzyku, który wychodzi nagle przez niedokręcony kran w kuchni. Albo przez megafon z brudnej szklanki zostawionej na parapecie. A potem dziwisz się, jak można robić awanturę o szklankę.
Szanuj uczucia i emocje innych. Uznaj je. Nie depcz ich. Pozwól je wyrażać. Jeżeli ktoś Ci mówi o tym, że jest mu ciężko, że ma problem, to dlatego, że Ci ufa i dobrze się przy Tobie czuje. Możesz przyjąć, że zostałeś wybrany. Doceń to. To wcale nie oznacza, że ta osoba oczekuje od Ciebie, że znajdziesz rozwiązanie jej problemu. Albo że masz go teraz przejąć i zacząć się nim przejmować. Taki człowiek zazwyczaj tylko daje Ci do siebie dostęp. Do takiego, jakim jest naprawdę.